Adele kończy karierę! Guns’N’Roses w Polsce! Bilety na Metallica tylko imienne! Lionel Richie zagra mimo zagrożenia terrorystycznego! Poza prostymi w przekazie doniesieniami, widać tu tendencję zachodu, która zdominowała światowy rynek muzyczny. Dlaczego?
Ostatnio jakoś często przytrafiało mi się poruszać ze znajomymi temat wpływu muzyki zachodniej na naszą, europejską piaskownicę. Ileż u nas zespołów, które nigdy nie poznają ani rynku amerykańskiego, ani brytyjskiego. Podskakujemy jedynie w granicach naszych krajowych list przebojów, nie mając szansy wzbić się na wyżyny showbiznesu. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego doszło do tak zatwardziałego podziału muzyki popularnej na amerykańsko/brytyjską i resztę świata?
Mamona
Najczęściej podnoszonym argumentem przez polskich artystów jest brak środków i polityka rabunkowa państwa w stosunku do artystów właśnie. Niemalże wszyscy, jak jeden mąż powtarzają niczym mantrę, że nie stać ich na życie dzięki dokonaniom artystycznym, a część energii, którą mogliby wykorzystać na twórczość, marnować muszą na tzw. zwyczajną pracę – prowadzenie firmy, prace w biurze czy sklepie.
Faktem jest, iż Związek Autorów i Kompozytorów Scenicznych w jakiejś części przyhamowuje dochodowość biznesu muzycznego, jednak czy aż tak bardzo? Odpowiednikami naszego ZAiKS w USA jest ASCAP (American Society of Composers, Authors and Publishers) działający na podobnych zasadach jak nasz rodzimy “oprawca”.
Każdy ze związków czerpie korzyści z działalności artystów. Tak było, jest i będzie, zatem na tę chwilę pokuszę się o odrzucenie problemu “rabunkowej polityki” naszego krajowego związku artystów.
De gustibus non est disputandum
Definicja pojęcia popkultury jest tak wąska, że daremnie szukać w niej drugiego dna. Interpretacyjnie nie pozostawia dużego pola manewru, przypominając raczej budowę cepa, czyli narzędzia służącego do młócenia zboża – dwa kijki połączone rzemieniem.
Wracając jednak do pojęcia popkultury…
Polska muzyka rozrywkowa ciągle jest gdzieś pomiędzy tym co rzeczywiście popularne, a tym co “wartościowe” z punktu widzenia artystów – nie odbiorców! To podobnie jak z muzyką współczesną z zakresu potocznie nazywanej muzyką poważną. Różnica jednak tkwi w samych artystach i kompozytorach. Ci, poszukujący w granicach popkultury dziwią się, że nie mogą zarobić, a ci, którzy tworzą muzykę współczesną (poważną), w większości nie mają z tym problemu zakładając, że ich artystyczne poczynania nie przyniosą raczej wielkich dochodów.
Jedni i drudzy są artystami, i temu nie da się zaprzeczyć. Jednak pojęcie popkultury wyraźnie sugeruje, a nawet wyjaśnia, że popularne znaczy, ni mniej, ni więcej, jak lubiane przez ogół lub większość społeczeństwa w danym przedziale wiekowym czy subkulturowym.
Jaka jest zatem muzyka polska? No cóż, ciężko jest oceniać mając przed nosem łacińską sentencję, jednak wystarczy trzeźwym uchem wsłuchać się w programy radiowe i ocenić nasze i ich, czyli tzw. zachodnie i europejskie.
Folk Rock
Mam wrażenie, że polscy artyści jakoś nie nadążają za historią, traktując ją po macoszemu. Gdyby tak nie było, wiedzieliby że styl muzyczny zwany Folk Rock, zawitał na tereny USA już w latach ’60 ubiegłego stulecia. U nas, rozkwit tego stylu trwa po dziś dzień, na co dowody mnożą się w każdej godzinie spędzonej na falach radiowych.
W USA już dawno ten gatunek przeszedł w stan spoczynku, pozostając jedynie ułamkiem tamtejszej muzyki popularnej. U nas zaś, wszyscy trzepią wyświechtany folk, ubarwiając go rockendrolowymi brzmieniami.
W mojej ocenie, z tak wąskim ukierunkowaniem muzycznym ciężko będzie artystom polskim przebić się na rynek zachodni. Raz, że oni nie zrozumieją naszej muzyki, a dwa, będziemy jedynie postrzegani jako ciekawostka na krótką chwilę. Tak właśnie stało się chociażby z Bregovic’em i Kayah czy niedawnym duecie Donatan Cleo. Żeby jednak nie być “antypolskim”… taka sama tendencja istnieje na Ukrainie, w Rosji czy na Słowacji. Cały nasz środkowoeuropejski zakątek tkwi w zgnuśniałym i średnio atrakcyjnym nurcie, który na świecie dawno już przeszedł do lamusa.
Górnolotne biadolenie
Może to domena krajów dawnego bloku wschodniego, jednak nie da się nie dostrzec literackich zapędów naszych rodzimych artystów. Przyjęło się gdzieś, kiedyś, że tekst ma być tak samo wartościowy jak muzyka go niosąca. I pewnie coś w tym jest, ale w mojej ocenie łatwo przekroczyć tzw. granice dobrego smaku, lub też przekombinować tak bardzo, że piosenki słuchać się nie da, ze względu na denny, lub iście górnolotny tekst.
Takie wrażenia odnoszę słuchając niekiedy tzw. polskiego Rap’u, tudzież artystów, dla których patriotyczne treści działają niczym woda na młyn.
Zapatrzeni w siebie i swoje poglądy (czasami również polityczne), tworzą swe dzieła i utyskują, że ich wielka twórczość nie przynosi zakładanych dochodów.
Gdzie zatem jest złoty środek?
Może warto spojrzeć na otaczający nas świat? Po krótkiej analizie łatwo dojść do wniosku, że ten raczej się upraszcza, aniżeli komplikuje. Zatem tworząc dla kasy, czy nadal powinniśmy wplatać ideologiczne teksty, tak trudne do zaakceptowania przez sporą część społeczeństwa?
Szukanie techniki
Temat raczej trudny i przez wielu traktowany z większą powagą niż na to zasługuje. W szczególności, poszukiwania technik wykonawczych słychać w wokalistach.
Ci, zamiast śpiewać, kombinują, myślą, tworzą jakieś dziwne style, zamiast po prostu… Porwać publiczność!
Obserwując rynek amerykański, od dziecięcych występów, przez telewizyjne show, audycje radiowe, a na tzw. wielkich gwiazdach kończąc, łatwo dostrzec, że tam również istnieje cała masa artystów, którzy walczą o swoje miejsce w showbiznesie.
Tam jednak nie poszukuje się ludzi o konkretnych walorach brzmieniowych.
Na rynek trafiają tacy, którzy swoim jestestwem i tym, co i jak śpiewają, porywają tłumy. Kiedy ich koncepcja na show się wyczerpie, spadają ze sceny z hukiem, a na ich miejsce wchodzą inni. Ot, cała filozofia.
Mam wrażenie, że u nas jest troszkę inaczej… powiedziałbym – nudno i ciągle tak samo.
My u nich
Jak to zatem jest, że zdarzają się w historii takie zespoły i tacy wykonawcy, którzy z powodzeniem prowadzą karierę w UK i za oceanem?
Tego oczywiście nie wiem, ale warto zauważyć, że artyści ci, czasem nie są tak znani w naszym kraju jak za granicą. Tak było chociażby z Urszulą Dudziak, Vader czy Behemoth. Przykładów jest oczywiście dużo więcej, ale nie w tym rzecz, by wyrzucać teraz niespełnione kariery.
Tak czy inaczej, europejscy artyści nie są wcale “gorzej urodzeni” aniżeli amerykański czy brytyjscy. Świat po prostu czeka na takich, którzy pójdą z duchem czasu i nurtem muzyki.
Subiektywna ocena
Prawdę mówiąc nie obchodzi mnie i pewnie wielu, kto jaką karierę zrobił za oceanem. Irytuje jednak, a w tym właśnie mnie, że nie jestem w stanie wysłuchać choćby jednej płyty polskiego zespołu czy artysty, w której nie dostrzegłbym dziwnych, czasem prostackich pomysłów na sukces.
Rzeczywiście irytacja sięga zenitu słysząc, jak co drugi artysta wplata folklor średniej jakości, próbując wybić się na wyświechtanym stylu muzycznym.
Może zatem warto przestać myśleć tworząc muzykę? Może warto zdać się na publiczność i próbować czegoś swojego, zamiast drążyć temat, który już dawno został zapomniany?
Pisząc ten nikomu niepotrzebny tekst, tęskno mi za Acid Drinkers, Ira, Stare Dobre Małżeństwo, Perfect, ONA czy chociażby Virgin. Wszyscy ci artyści reprezentowali zupełnie inne nurty muzyczne. Jednak byli oni “jacyś”. Mogli tworzyć po swojemu i przyciągając szeroką publiczność.
Ok, może kokosów nie zarobili, ale pozostaną w panteonie wielkich nazwisk na długo po tym, jak dzisiejsi artyści już dawno odejdą w zapomnienie, wraz ze swoim folk rockiem.