Nagrywając lub nawet jedynie ćwicząc jakąś partię gitarową, często brakuje nam tzw. przestrzeni. Czyli odrobiny “życia” w beznamiętnych nutach nie świadczących jeszcze o muzyce. Przedstawiamy najnowszy efekt BOSS Reverb RV-500.
Na matematyce się nie znam, a gdy słyszę słowo “algorytm”, czasem zastanawiam się, czy rozmówca nie chciał mnie obrazić. I podobne zdanie mam na temat specyfikacji ujętych w różnorakich opisach sprzętowych.
Muzyka to przestrzeń, a tekst muzyczny bez przestrzeni nigdy nie zyska miana dzieła.
To oczywiście moja subiektywna ocena tego, co często czytam w opisach efektów przestrzennych typu Reverb. RV-500 to najmłodsze i jednocześnie superwydajne dziecko marki BOSS. Do suchych faktów, których pragnie jakaś część potencjalnych klientów należą:
- Brzmienie 32-bitowe AD/DA, z 32-bitowym przetwarzaniem zmiennoprzecinkowym i częstotliwością samplowania 96 kHz.
- Dwanaście trybów i 21 nowo opracowanych algorytmów pogłosu zapewniających szeroki wybór tekstur.
- Wysoka wartość oktanowa DSP.
Nie ukrywam, że niewiele z tego rozumiem, ale pomińmy…
RV-500 posiada trzy, sprawdzone konstrukcyjnie, przyciski nożne do wyboru banków. Na pokładzie nowego efektu BOSS znajdziemy również kilka potencjometrów, dzięki którym ustawimy np. parametry pogłosu. RV-500 wyposażono również w wyraźny ekran LCD, na którym wyświetlane są wybrane ustawienia urządzenia.
W mojej ocenie, istotne natomiast jest, że BOSS RV-500 to narzędzie, dzięki któremu muzyka stanie się muzyką. Jego brzmienie rzeczywiście powala na kolana, a obsługa jest iście banalna.
Dziesiątki ustawień i gotowych presetów. Oprogramowanie edytorskie RV-500 Librarian/Editor. To cechy, które w znaczący sposób wystawiają efekt na rynkowy piedestał.
Więcej informacji znajdziecie na stronie producenta www.pl.boss.info