Home Muzyka Lifestyle Kim jest Koua? Muzyczna dusza w kobiecej postaci…

[Wywiad] Kim jest Koua? Muzyczna dusza w kobiecej postaci…

Koua Kaliope to artystka, o której będzie naprawdę głośno! Ciężko ją zaszufladkować. Ekstremalna, bezpośrednia, fascynująca, otwarta, niesamowicie dowcipna, z dużym dystansem patrząca na swój świat, nie tylko ten muzyczny…

Kim jest Koua? Dlaczego postanowiliśmy z nią porozmawiać i dowiedzieć się więcej o jej muzycznym świecie i prywatnym życiu? O tym wszystkim dowiecie się z poniższego wywiadu.

uptone.pl: Cześć Koua! Miło nam, że znalazłaś chwilę czasu na tę rozmowę. Na wstępie chcielibyśmy się dowiedzieć jak mamy się do Ciebie zwracać… Koua? Koua Kaliope? Czy imię Magda też jeszcze lubisz? 🙂 Zdradź nam tajemnicę swojego, dość oryginalnego pseudonimu artystycznego.

Koua: Możesz mówić do mnie jak chcesz… 🙂 Koua to imię, które zostało mi nadane przez moja przyjaciółkę, portugalską fotografkę Brunę, z którą uważamy się za niepołączone więzami krwi, siostry. Ona zawsze chciała nazywać się Koua. Imię to bardzo odzwierciedlało jej osobowość i predyspozycje artystyczne. Oznacza w skrócie “wszystko albo nic”! Osoba nosząca to imię cechuję się bardzo ekstremalną osobowością. Jest idealistką, chce “zbawić” świat, kocha sztukę. Cieszą ją najmniejsze sukcesy, chce wygrać życie. Natomiast w świetle rozczarowań i porażek osoba ta “zatraca się” w każdym tego słowa znaczeniu. Koua to prawdziwa artystka, która pragnie dzielić się ze światem swoją wizją i historiami, przekazując je w formie sztuki, gdyż ta zawsze ma głos.

Kiedy potrzebowałam dobrze brzmiącej i łatwej do zapamiętania nazwy dla tego co robię, Bruna postanowiła podarować mi to imię, ponieważ nie bez powodu zawarłyśmy “siostrzane przymierze” :). Obie jesteśmy jak Koua. Ma to różne skutki w życiu codziennym. Dodam tylko, że nie jest łatwo być Koua, ale nie zamieniłabym tego stylu na nic innego. Napewno się nie nudzę… 🙂

Kaliope, to z kolei grecka muza słowa. Kobieta o pięknym głosie. Najbardziej, podczas procesu tworzenia, lubię pisać teksty. Opowiadać w nich momenty. Wszystkie moje utwory to zazwyczaj jeden kadr zamknięty w krótkiej historii lub pamiętny moment rozciągnięty w słowach. Śpiewam też chyba nie najgorzej 😉 Tak więc jestem Koua Kaliope.

uptone.pl: Taki wstęp nie pozostawia złudzeń, że będzie to fantastyczna rozmowa i jestem przekonany, że nie ostatnia. Jednak Anglia to kawałek drogi, więc liczymy, że będziemy mogli Cię usłyszeć u nas w Polsce. Coś jednak zawiodło cię na wyspy. Powody osobiste, większe perspektywy rozwoju muzycznego, czy jeszcze coś innego… To chyba teraz twój dom?

Koua: Przede wszystkim rynek muzyczny. Jego różnorodność i jakość oraz możliwości rozwoju. Oczywiste jest, że Anglia zawsze była kolebką dobrej sztuki muzycznej. To nie tak, że Polska jest zła. Uwielbiam Trójmiasto i bardzo za nim tęsknię, szczególnie morzem, rodziną i przyjaciółmi, których mam wybitnie udanych. Kocham ich najmocniej na świecie! Ale kocham też moją pasję. Zawsze chciałam założyć odjazdową kiecę i przejść się po czerwonym dywanie po zasłużone Grammy! 🙂 Jako Koua sięgam po wszystko w tym temacie. Myślę, że w obecnej chwili jestem w dobrym miejscu.

uptone.pl: Jednak zanim się w nim znalazłaś musiałaś przejść naprawdę wiele, łącznie z udziałem w muzycznym show! Takie imprezy rządzą się swoimi, nie zawsze zrozumiałymi prawami, jednak napewno coś wniosły do twojego życiowego doświadczenia?

Koua: Kompletnie zapomniałam o tym zajściu! hahaha. Tak było coś takiego. To był Must Be The Music. Dostałam 4x Tak i mnie nie wyemitowali ;))) Takie programy są bardzo kontrowersyjne. Niektórym pomagają, dla niektórych są zbędne. Przede wszystkim są strasznie męczące. Na planie wiecznie się czeka. Masz nakaz zmieszczenia się w 2 minutach, a potem każą Ci się cieszyć przed kamerą, juhuuuu, ktoś mnie docenił. Prawda jest taka, że jak sam się nie docenisz to nikt za Ciebie tego nie zrobi. Jak widać aprobata jurorów tak naprawdę nic w Twoje artystyczne poczynanie nie wnosi. Takie jest moje zdanie. Ale wierzę, że są osoby, które mają totalnie odmienne doświadczenia i czują się w tym środowisku jak ryby w wodzie. I super! Ja się do tego nie nadaję.

uptone.pl: Jednak projekt Go out of Tune, który przygotował twój ostatni klip zrobił już sporo pozytywnego zamieszania wokół Ciebie! Jak doszło do tego “zdarzenia”?

Koua: Go out of Tune to zrządzenie losu. Środa wieczór, open mic., Max, chłopak, który jest założycielem tego bloga zastępował swoją koleżankę podczas jednego z wieczorów w Old Street Records jako reżyser dźwięku. Znowu miałam nieco szczęścia, bo był to mój pierwszy raz w tym miejscu. Dojechałam tam nieco późno i musiałam grać jako ostatnia. Pamiętam, że grałam wtedy na gitarze i śpiewałam cover Kate Bush “Running Up That Hill”. Na widowni zostały 3 osoby, w tym jedna to moja kumpela! Hahaha! 🙂 Było tuż przed 23:00. Tu w Londynie kluby zamykają drzwi o tej godzinie z zwykłe dni tygodnia. Zostają tylko pracownicy, żeby szybko posprzątać i iść do domu. Z racji tego, że klub ma 2 piętra, a barmani sprzętali najpierw górę, pozwolili mi zagrać, bo przecież tyle czekałam. Było to dość frustrujące przeżycie. Ale tym razem los podrzucił mi Maxa. 2 tygodnie później nagraliśmy One Shot Session. Tak! Klip nagrany jednym ujęciem. Poszło szybko i profesjonalnie. Nagrywaliśmy w Rolling Stock w Shoreditch. Mam nadzieję zagrać tam kiedyś koncert :). Bardzo przyzwoite miejsce!

uptone.pl: Nie będę ukrywał, że kiedy usłyszałem ten numer po raz pierwszy to autentycznie się wzruszyłem. To są brzmienia, które do mnie przemawiają, które czuję na własnej skórze… No dobra nie będę się rozkręcał… Chciałbym więcej takich kawałków. Czy mogę na to liczyć?

Koua: Dziękuję! Bardzo mi miło i naprawdę cieszę się. Favourite Tool z syntezatorem to był trochę freestyle. Napisałam ten utwów na gitarze i oryginalnie na ¾. Plan był taki, że na Korgu miał grać mój kolega, zupełnie odjechany producent z Wenecji. Ja miałam mieć gitarę i efekt wokalowy. W ostatniej chwili, z powodów osobistych musiał opuścić Londym. Zostało mi kilka dni do nagrania, a nie chciałam go odkładać bo lubię mieć rzeczy postanowione i zrobione. Szukałam dobrego brzmienia spośród wielu, jakie MicroKorg ma do zaoferowania. Znalazłam jedno, które bardzo mi się spodobało. Było też łatwe do modulowania na żywo i przyzwoite do przyswojenia w kilka dni. Arpeggio było na 4/4. Musiałam się dostosować 😉 Wersja, którą przygotowałam, była zaaranżowana na efekt wokalowy ale specyfika One Shot Sessions ma na celu uchwycić bradzo naturalne akustyczne brzmienia.

Na pewno jest to styl, w którym się odnajduję, w końcu sama to stworzyłam :), aczkolwiek, przez cały ten freestyle nie mogę powiedzieć, że to moje ulubione obszary. Lubię bawić się brzmieniem i dynamiką. Nie jest łatwo uchwycić to w nagraniach, a może nie trafiłam jeszcze na ludzi, jeśli chodzi o nagłośnienie tego co chciałabym wydobyć. Lubię siebie na żywo, to jest zupełnie inna bajka! Jest przestrzeń, scena, jest magia i te nasłuchujące ludzkie dusze. Czyste pokłady energii, które możesz zaprosić do swojego świata. Moje koncerty na żywo to nie do końca piosenka po piosence. Moje kompozycje, traktuję raczej jako tematy. Nigdy nie mam przećwiczonego zakończenia. Może to nie dobrze. Nie wiem. Mój tata, który jest muzykiem, żartobliwie mówi, że nie umiem pisać piosenek, że tworzę “krajobrazy”. Na początku mnie tym denerwował, ale chyba coś w tym jest. Teraz nawet lubię tak o sobie myśleć. Daje mi to zupełnie inną perspektywę, kiedy myślę o aranżacjach czy występach na żywo. Dużo szerszą i ciekawszą. Bardziej wolną…

uptone.pl: Wróćmy jednak proszę na chwilę do początków twojej przygody z muzyką. Zdaje się, że zaczynałaś od zupełnie innej muzyki. Repertuar klasyczny, a dokładnie śpiew klasyczny/operowy.  Czy wyszłaś z założenia, że najpierw dobra baza techniczna i umiejętności, a potem realizacji własnych marzeń, czy to los pokierował Cię na zupełnie inne tory artystyczne?

Koua: Powiem tak. Dobrze jest wiedzieć. Wiedza daje wolność. Im więcej wiesz tym więcej możesz. Nie dlatego, że posiadłeś patent na mądrość, ale wiesz “co z czym się je” i daje Ci to większe pole manewru. Oczywiście intuicja i instynkt też odgrywa ogromną rolę. Naturalne predyspozycje i preferencje kształtują gust i kierują w obszary, które chcesz odkrywać i zgłębiać. Z muzyką klasyczną związana jestem od dziecka. Zaczęłam w wieku 5 lat od gry na skrzypcach. Nie cierpiałam tego instrumentu. Nie ukończyła I stopnia. Zabrakło mi jednego roku. Miałam 4-letnią przerwę w pozaszkolnej edukacji. Jak normalne dziecko miałam wolne po szkole i mogłam biegać po podwórku. Szkoda tylko, że tego nie robiłam 🙂 Wolałam spędzać czas w domu wymyślając melodie i “angielsko” brzmiące słowa 😉 Kochałam się w Michealu Jacksonie. Myślałem przez chwilę, że to Edyta Górniak, oglądając teledyski do “You are not alone”. Edzia miała wtedy krótkie włosy, a ja miałam 9 lat, wybaczcie… 🙂 Zaczęłam też odkrywać pianino. Do dziś moi rodzice mają w domu ten instrument. Mój tata jest akordeonistą. Klawisze są jego codziennością.

Zwyczajność mnie zawsze nudziła. Nie odnajdywałam przyjemności w obcowaniu z rówieśnikami w piaskownicy. Postanowiłam wrócić do szkoły muzycznej. Tym razem jako 16-latka zaczęłam edukację w klasie śpiewu. Pomyślałam “O Boże!” ale była to jedyna opcja w tak małym mieście jak Suwałki. Zaczęłam to trochę lubić ale zawsze myślałam sobie, że to będą tylko przedbiegi w tym co naprawdę chcę śpiewać. Opinie na temat mojego talentu do śpiewu klasycznego zawsze były bardzo podzielone. Moja nauczycielka nie dawała mi zbyt wielkich nadziei, ale moja SuperMama (pielęgniarka) znalazła mi prywatną nauczycielkę w Teatrze Wielkim w Warszawie. Jeździeliśmy tam we dwie co 2 tygodnie. Prze to pokochałam stolicę.

uptone.pl: Czyli talent po Tacie, a po mamie…

Koua: A po mamie niespokojną duszę! Dokładnie tak! Uczyłam się wtedy u Pani Wandy Bargielowksiej, solistki Opery Narodowej. Kochałam tę kobietę z czystą wzajmenością. Bardzo łatwo przychodziło jej uczenie mnie, a ze mnie magiczną, niewymuszoną mocą wychodziły dźwięki o jakich nie śniłam. Zainspirowana osobą Pani Wandy rozpoczęłam studia na Akademii Muzycznej w Gdańsku, nigdzie indziej. Postawiłam wtedy na jedną kartę. Pani Wanda skończyła tą samą uczelnię. Tam znalazłam moją nauczycielkę, Panią Aleksandrę Kucharską-Szefler, która bardzo mi przypominała Panią Wandę i która całkowicie mnie przejęła i została moją przewodniczką. Pani Ola od początku wiedziała o moich preferencjach muzycznych. Uważała, że jestem bardzo zdolną ale też trudną studentką… Nieco leniwą :)| Natomiast zawsze wspierała moje pozaprogramowe poczynania nawet mi w nich pomagając. Zawsze będę jej wdzięczna za wszystko. Nauczyła mnie bardzo dużo jeżeli chodzi o śpiew klasyczny ale ponadto nauczyła mnie  mądrości w dobieraniu środków.

Szkoła jest jak supermarket. Dostępnych jest wiele produktów, do których masz dostęp, natomiast wybierasz to co Ci służy i smakuje.

Czasami tęsknię za śpiewem klasycznym. To doznanie, kiedy dźwięk przeszywa Cię od stóp do głów, rezonuje każdym kawałkiem ciała, odbija się od ścian sali koncertowej, wibruje z grającą za tobą maszyną w postaci orkiestry, po czym wraca do Ciebie będąc jednocześnie niczym więcej niż pracą mieśni. To jest po prostu kosmos. Wszechświat tu i teraz 😉

Co do kolejności zdarzeń: technika i warsztat vs. realizacja marzeń… To trochę jak światy równoległe. Tak jak wcześniej powiedziałam… “Dobrze jest wiedzieć”. Nasz świat jest częścią wszechświata i wszechświat jest w nas. Jedno łączy się z drugim, tak było, jest i będzie 🙂 Rzeczy rodzą się, następują, przemijają i odradzają. Tam samo nasza wiedza i doświadczenia. To, że dziś zrobiłeś coś co nie ma połączenia z twoim założonym celem nie oznacza, że wydarzyło się to po nic. Może kiedyś będziesz potrzebował małego elementu, łączącego dwa końce, który stworzyłeś dzisiaj…

uptone.pl: Magda jesteś naprawdę kosmiczna ale twój tok myślenia, rozumowania i postrzegania rzeczywistości absolutnie do mnie przemawia. To napewno nie będzie nasza ostatnia rozmowa… 🙂 Wróćmy jednak do tematów przyziemnych i twojej pierwszej epki/płyty… Będzie?

Koua: Hmm… Nie wiem czy nagram płytę na tym etapie na którym jestem. Chyba bardziej chce się skupić na występach live, budowaniu tzw. fanbase, filmach na żywo, zdobywaniu odpowiednich scen, które potencjalnie pomogą mi zgromadzić szerszą rzeszę fanów. Myślę też o powrocie do ekipy BBC Introducing, którą miała zaszczyt poznać dzięki jednemu z moich totalnie odmiennych utworów, który nagrałam ONLINE z 14-letnim producentem z Belgii (!!) Udało nam się zdobyć uznanie ekipy radiowej, której udzieliłam wywiadu w audycji na żywo w sobotni wieczór w lipcu zeszłego roku. Nie mniej jednak cały czas pracuję nad materiałem.

Żyjemy w czasach, w których króluje era singla. Możesz napisać tysiąc dobrych utworów ale potrzebujesz tego jednego, który będzie Twoim biletem.

Może już mam ten numer? A może nigdy go nie napiszę… Choć mam nadzieję, że będę kiedyś czytać ten wywiad i powiem sobie “You got it Girl!” 😉 W każdym razie w obecnej chwili rodzina KOUA powiększa się o 2 instrumenty…

uptone.pl: Co masz na myśli?

Koua: Powiem tylko, że bardzo wracam do moich klasycznych korzeni w tym projekcie, ciągle zachowując swoją tożsamość. Do dziś nie potrafię nazwać swojego stylu. Inni też próbowali ale skończyło się fiaskiem. Może Wy macie jakiś pomysł?  🙂

uptone.pl: Haha! Sam nie jestem zwolennikiem szufladkowania gatunków muzycznych więc napewno nie pomogę… Słuchając Ciebie podczas tej naszej rozmowy mam wrażenie, że Twój każdy dzień musi być niesamowity, jednak muzyka to też codzienna ciężka praca zgadza się?

Koua: Życie w Londynie nie jest usłane różami. Mam tą słabość, że bardzo kiepsko idzie mi planowanie na krótką metę. Zazwyczaj wieczorami mówię sobie “a dzisiaj zrobię to i tamto” po czym robię z tego 1% albo robię zupełnie coś innego. Nie jestem pod tym względem wzorem do naśladowania 🙂 Nie żyję z muzyki ale żyję muzyką. Londyn to jedno z najdroższych miast świata. Jest tu mnóstwo możliwości ale są też okupione wysoką ceną. Moje rachunki opłacają niezobowiązujące prace przy eventach, festiwalach, filmie czy reklamie. Są to prace które krótko trwają i dobrze płacą, dając tym samym tak cenny tutaj czas i możliwość skupienia na tym co jest dla mnie ważne. Londyn to miejsce, w którym trzeba być żeby zrozumieć specyfikę tutejszego życia. Więcej niż pewne, twarda skóra i zimna krew to bardzo porządane atrybuty. Natomiast kiedy już się wydepcze swoje ścieżki, znajdzie swoje miejsca i ludzi, Londyn staje się kopalnią możliwości, miastem wolności i jakby nie było MUZYKI! Kocham go za tą różnorodność styli i zawsze obecną publikę. Pragnienie ludzi żeby słuchać, doceniać i odkrywać nowych artystów. Jest tu miejsce dla tych, którzy chcą i mają coś do powiedzenia. Też dla totalnych wariatów ale czy było by życie bez nich? 🙂

uptone.pl: A jak z twoją pracą artystyczną?

Koua: Czy dużo gram i śpiewam? Staram się… Ale też staram się wybierać eventy, które mnie inspirują i rozwijają. Granie dla samego grania i śpiewania ma predyspozycje do przeistaczania się w chałturzenie, a tego bym nie chciała. Wolę czasami zostać w domu, zaczytać się i napisać nowy tekst.

uptone.pl: Czy to twój pomysł na życie?

Koua: Czy to pomysł na życie? To zawsze było całe moje życie. Wszystko co działo się i dzieje dookoła było tylko tym co poza muzyką…

uptone.pl: Można chyba śmiało stwierdzić, że jesteś multiinstru­mentalistką. Śpie­wasz, grasz na kla­wi­szach, gita­rze…Może jeszcze jakieś inne instrumenty?

Koua: Multi-instru­mentalistka… Tro­chę życie mnie do tego zmu­siło. Zawsze moim głównym instrumentem był głos. Jak jeszcze byłam w Polsce miałam muzyków wokół siebie. Po wyprowadzce musiałam radzić sobie sama. Czego nie żałuję bo jak się okazuje potrzeba matką wynalazków. Nie nazwałabym się multiinstrumentalistką. Raczej wokalistką, która gra na fortepianie i gitarze 🙂 ale miło mi. Lubię odkrywać nowe. Jestem bardzo za graniem na żywo. Choć lubię wspomagać się sprzętem i efektami. Używam MicroKorg’a i TC Helicon Voicelive Touch. Świetna perspektywa dla wokalu. Przynajmniej dla mnie, kiedy występuję sama tylko z gitarą lub pianem. Wprowadza to bardzo fajne rozwiązania aranżacyjne i brzmieniowe w mój występ. Chciała bym zostać posiadaczem gitary elektrycznej w najbliższym czasie. Dowiedziałam się ostatnio, że są ludzie, którzy robią takie instrumenty z recyclingu, z drewna po deskorolkach 🙂 Zamierzam się bliżej zainteresować tym tematem.

uptone.pl: A oprogramowanie muzyczne?

Koua: Nie wspomagam się oprogramowaniem, choć nie mówię nie. Chciałabym poznać inne opcje jednak nie wyobrażam sobie grania na żywo z komputerem. Zdaję sobie sprawę z jego możliwości ale wiem, że z samego człowieka-muzyka można wydobyć dużo bardziej zadziwiające brzmienia!! Według mnie komputer to nie jest instrument koncertowy. Studio to inna bajka.

uptone.pl: Zamierzasz wrócić do Polski? Kiedy będziemy mogli się wybrać na twój koncert?

Koua: Jak tylko pojawi się okazja…!! 🙂 Nie wiem czy wrócę. Nie wiem też czy zostanę tutaj w Londynie. Może pojadę dalej… Dokąd? Też nie wiem. Nie planuję nic na dzień dzisiejszy jak tylko stawiać małe kroki ku temu co mi w duszy gra, obserwować i podejmować kolejne kroki. Lubię podróże więc chętnie odwiedzę każdy zakątek świata jeżeli tylko ktoś będzie chciał słuchać i doświadczać tego co dane było i będzie mi tworzyć. Do Polski zawsze chętnie. Każdy krótki powrót ładuje mnie bardzo pozytywnie energią. Szczególnie Trójmiasto. Oraz dom moich rodziców nad jeziorem. Woda to mój żywioł!

uptone.pl: Oczywiście ten drugi, zaraz po muzyce 🙂 Dziękujemy Ci bardzo za tą rozmowę. To było niezwykle inspirujące spotkanie. Do zobaczenia!

Koua: Z pewnością… 🙂 Też bardzo dziękuję.

Exit mobile version