Wraz z rozwojem technologii, coraz bardziej zamazuje się granica pomiędzy światem analogowo-lampowym, a cyfrowym. Stron w “konflikcie” jest co najmniej kilka, każda z nich posiada argumenty obiektywne jak i subiektywne by udowodnić, że “ich racja jest racją najmojszą” cytując klasyka.
Wiec jak to jest naprawdę ?
Od czasu pojawienia się kultowej już “nerki” Line 6 POD ( do tej pory używanej przez wielu na prawdę uznanych muzyków !), rozwój modelingu cyfrowego można porównać z rozwojem telefonów komórkowych i tak jak poczciwa “nerka” to gitarowy odpowiednik cegły-Nokii, tak najnowsze produkty Line 6, Kemper czy Fractal można śmiało porównać do pewnego producenta z nagryzionym jabłkiem w logu.
Rozmawiając z wieloma kolegami, gitarzystami, oraz biorąc pod uwagę własne doświadczenia zarówno z klasycznym modelem sprzętu jak i najnowszymi produktami, mogę rozróżnić kilka “partii politycznych” wśród gitarowej społeczności.
Partia konserwatywna – której sam jestem członkiem :p , uważamy, że starej, dobrej poczciwej lampy nic nie zastąpi a jedno czy dwa rasowe brzmienia w rękach kreatywnego muzyka da więcej niż symulacja stu.
Partia postępowa – zakochani w swoich świecących pudełeczkach, przekonani, że ich symulacja Marshalla z 1968 brzmi bardziej rasowo niż oryginał, patrzą na nas, konserwatystów jakbyśmy jeździli dorożkami i używali lamp naftowych. Najczęściej grają dżent strojony do Z 🙂
Partia umiarkowana – świadomi wszystkich ograniczeń brzmieniowych cyfrowych urządzeń, z politowaniem patrzą na biedaków, targających case’y z headami i kolumnami. Zdają sobie sprawę, że nic nie zastąpi ich ukochanego wzmacniacza, ale w trasę wolą wziąć coś co mało waży, ma wszystkie niezbędne narzędzia pod postacią efektów itp a w razie awarii wystarczy mieć zgrane na pendrive’ie presety.
Oczywiście powyższe zestawienie należy traktować z wieeeelkim przymrużeniem oka, jestem jednak bardzo Ciekawy waszego zdania na ten budzący wiele kontrowersji temat. Zapraszam więc do dyskusji na naszym fan-page’u
https://www.facebook.com/uptonepl/
No i nie zapominajmy, że zawsze pozostaje azyl w postaci świata akustycznego 🙂